Pisałam już na blogu o modzie " a la Francaise " - ale wrócę jeszcze raz do tematu, ponieważ ta literatura z pozoru prosta - ma za zadanie nauczyć nas czerpania radości z życia i cieszenia się codziennością. Myślę, że w czasach kryzysu globalnego jest to bardzo ważna literatura....Ja sama ograniczyłam konsumpcyjny styl życia, mniej wydaje pieniędzy na ubrania i zbędne rzeczy. Bardziej szanuję posiłek w domu lub rozmowę z zaprzyjaźnionym kolegą niż włóczenie się po restauracjach...Kryzys każdy ma to do siebie, że zmusza nas do dojrzałości i zmiany nawyków...
Niczego nie krytykuję to jest obiektywne moje spojrzenie, również w życiu mam wiele pokus i popełniłam wiele błędów - cały czas popełniam - tylko teraz już siebie nie obwiniam. Mam większy luz i dystans do wydarzeń przeszłych. Nawet jeśli narozrabiam ... Stało się to trudno - następnym razem tak nie postąpię, ale już nie truję sobie umysłu.... I jestem szczęśliwa. Były w moim życiu czasy kiedy zakupy były katalizatorem mojego stresu co prowadziło w ślepy zaułek... dlatego warto przeczytać poradniki francuskie.
Francuzki nie robią liftingów ... a starzeją się pięknie... bez wsparcia medycyny estetycznej, mając 50 lub 60 lat, uchodzą wciąż za atrakcyjne. Oczywiście korzystają z osiągnięć medycyny, tylko dyskretniej niż ich amerykańskie koleżanki i Polki...
Książka napisana jest bowiem właśnie z myślą o Amerykankach i głównie autorkami są Amerykanki, dla których "słodka Francja" od ładnych paru lat stanowi niedościgły wzorzec w zakresie mody, kuchni, stylu życia. Zaczęło się od kilku blogów modowych Amerykanek, które zachwyciły się Francją, których młode autorki, zmęczone błyskawicznie zmieniającą się ofertą sieciówek lansujących kiepskiej jakości hity sezonu, odkrywały i definiowały na nowo styl francuskiej chłopczycy.... zaczynając od mody "a la Francuzka" fascynacja objęła wszystkie dziedziny życia.
Snobizm na bluzki w marynarskie paski i klasyczne trencze wiódł do konkluzji, że nikt inny, tylko właśnie Francuzki posiadły sekret nieskazitelnego wyglądu, elegancji i bezbłędnych zachowań w każdej sytuacji. Dlatego można zauważyć wysyp stosownej literatury, której fala stopniowo zalewa również polski rynek, już wcześniej na moim blogu pisałam na ten temat....
Pierwsza była Mireille Guilliano z poprzednimi książkami propagującymi niedościgniony francuski ideał – "Francuzki nie tyją" oraz "Francuzki na każdy sezon".
Autorka, rodowita Francuzka od lat mieszkająca w Stanach, najpierw wieloletnia rzeczniczka, później szefowa firmy produkującej szampana Veuve Clicquot, dzieliła się w nich swoimi przepisami na zachowanie szczupłej sylwetki, klasy, zdrowia i dobrego samopoczucia od nastoletniości po wiek średni. Sądząc po tempie, w jakim obie pozycje zniknęły z księgarń oraz cenach osiąganych na Allegro, wydawca trafił w 10.
Recepta M. Guilliano na wieczne piękno i młodość, powielana w najnowszej książce, tyle że z perspektywy pań "w pewnym wieku", posiada prostą konstrukcję i ma zastosowanie do wszystkich wymienionych sfer życia.
Po pierwsze: akceptacja swojego wieku i nie udawanie młodszej, niż się jest.
Po drugie: umiar we wszystkim, co w odniesieniu do jedzenia oznacza delektowanie się wszystkim, byle w małych porcjach, zaś w modzie stawianie na jakość zamiast ilości i stosowanie się do złotej zasady Coco Chanel, że jedna ozdoba zdobi skuteczniej niż tuzin.
Po trzecie: życie pozbawione pośpiechu, celebrowanie chwil, inaczej szanowanie się, czyli nie ubieranie byle czego, unikanie byle jakich, przypadkowych przedmiotów, pochłaniania byle jak w pośpiechu byle jakiego fast foodu z komórką przy uchu lub wzrokiem zatopionym w notebooku.
Ważne jest wygospodarowanie paru chwil dziennie na to, żeby usiąść przy stole jak człowiek i skoncentrować się na posiłku. Dalej: dbanie o siebie, dla własnej i innych przyjemności, unikanie pokazywania się innym w stanie rozmemłania. Umiejętność selekcji, zrozumienia, czego naprawdę się chce, a co tylko podsuwa reklama albo inni, na których akurat zdarzyło się zapatrzeć.
To samo dotyczy relacji międzyludzkich. Lepiej mieć niewielu, ale naprawdę sprawdzonych przyjaciół, zamiast licznych, niewiele wartych przyjaciół pozerantów. Najważniejsze to ruch jako element codzienności, a nie objadanie się fast-food'ami , by potem wyciskać z siebie siódme poty na siłowni raz na tydzień. Chodzenie do pracy piechotą albo regularne przejażdżki rowerem. Używanie schodów zamiast windy. Wejście na 5 piętro z zakupami jest świetnym treningiem.
Dacie RADĘ - Ja sama to robię.
Podobne porady zawierają inne pozycje z kategorii literatury " życie w stylu francuskim". Jeśli tak dalej pójdzie wkrótce te pozycje doczekają się osobnego działu literackiego w księgarniach.
"Dlatego Francuzki są takie sexy" Heleny Frith-Powell,
"Moje francuskie życie" Vicky Archer,
"Paryski szyk" Ines de la Fressange,
"Francuzki nie sypiają same" Cat Jamie Callan, zgłębiającej zagadnienia atrakcyjności seksualnej we francuskim wydaniu to hit ostatnich miesięcy. WARTO aby kobiety tą pozycję przeczytały.... tam nie ma porad jak być głupią cizią, aby upolować faceta... Amerykański podryw jest dobry tylko w komediach hollywoodzkich...
"Lekcje Madame Chic" Jennifer Scott, notabene przeróbka tekstów wcześniej udostępnianych przez autorkę na blogu The Daily Connoisseur. (Nazwa w świetle powyższych porad mówi sama za siebie). Do tego książki kucharskie, jak "Mała paryska kuchnia", jakby dla kontrastu wobec zasady umiaru w jedzeniu pełne przepisów skrzących się od tłuszczu i cukru.
"Słodkie życie w Paryżu" - David Lebovitz jeszcze nie kupiłam...
Okazuje się, że nawet dzieci można wychowywać "po francusku" – "W Paryżu dzieci nie grymaszą". Pamela Druckermann, dziennikarka The Wall Street Journal" i "New York Timesa", udowadnia, że dla Francuzek dzieci to mali dorośli. Muszą umieć się zachować, znać swoje prawa i obowiązki i respektować również potrzeby rodziców. Jeśli jest się konsekwentnym w egzekwowaniu tych zasad, uczą się ich zaskakująco szybko i wiele rozumieją. Francuzki zaś – jak podkreśla Druckermann – gdy zostają mamami, nie przestają być KOBIETAMI ! Nie ZAPOMINAJĄ O SOBIE I ŻYCIU SEKSUALNYM..... W MACIERZYŃSTWIE ! Gdy widzę większość Polek na spacerach z dziećmi zniechęconych, skwaszonych, że w ogóle mają dzieci i przede wszystkim rozmemłanych i niedomytych - zawsze mam wrażenie, że te kobiety mają problemy z wodą i mydłem...Zmieńcie to.
Kobiety Francuskie nie poświęcają się bez reszty dzieciom, nie wychowują ich bezstresowo - One wymagają. . Nie znaczy to, oczywiście, że są matkami bez serca i zaniedbują swoje potomstwo, lecz to ich potrzeby są na pierwszym planie, a dzieci od małego muszą dostosowywać się do reguł panujących w społeczeństwie. Bardzo często kobiety we Francji oddają dzieci niańce lub do żłobka i wracają do życia zawodowego.....
Ja porad jak wychowywać dzieci nie będę udzielać - to indywidualna decyzja.
Oczywiście są Francuzki, które nie wpisują się w ten mityczny opis i również mają problemy z otyłością i inne.... Co zabawne natomiast, fascynacja wszelkimi aspektami francuskiego życia w wydaniu znużonych rodzimym konsumpcjonizmem Amerykanek, jest tak naprawdę tęsknotą za starą, dobrą Europą z rytuałami i zasadami - na uosobienie której Francja, jako odwieczny symbol dobrego smaku, stylu nadaje się najlepiej.
Wydaję się intrygujące, dlaczego frankofilskie książki zyskują nie mniejszą popularność w innych, europejskich krajach, zwłaszcza w Polsce, gdzie wciąż jeszcze nie trzeba szczególnie się wysilać, by znaleźć sezonowe warzywa na lokalnym bazarze, świeże pieczywo, świeże mięso na bazarku nawet w Warszawie. Można przemierzyć trasę praca-dom rowerem miejskim Vertulino na wzór francuskich rowerów miejskich Velib - lub wybrać się na spacer po parku albo do muzeum.
Aspirująca klasa średnia w Polsce, chcąc poczuć się już zupełnie jak we Francji, ma więc do wyboru np. śniadaniarnie Charlotte, piekarnie francuskie Petit-Apetite, targi śniadaniowe, Bistro stylizowane na francuskie "piekarnio-kawiarnie" bardzo modne w Warszawie oraz z zakresu konfekcji kolekcje ubrań gwarantujących wygląd a la Paryżanka.
Być może dzieje się tak dlatego, że przez ponad czterdzieści lat biedowaliśmy i w sferze szeroko rozumianego stylu brakowało nam stosownych odniesień, pomijając heroiczne wysiłki nielicznych autorek, które robiły co mogły, by przeflancować niektóre nawyki z Paryża nad Wisłę nawet w zamierzchłych czasach PRL u.
Z drugiej strony, gdy przyjemności dostępne na co dzień Francuzom były dla nas nieosiągalne, społeczeństwo umiało się bawić, rozmawiać ze sobą, wspierać się wzajemnie, znajdować urok w rzeczach zwyczajnych, umieliśmy być kreatywni. Po zmianach polityczno-ekonomicznych, gdy przyszła długo oczekiwana wolność, niedościgłym ideałem i symbolem zaradności stał się dla wielu człowiek wznoszący się po szczeblach kariery w stylu Amerykańskim. Zachłysnęliśmy się Ameryką.
Bycie Menagerem stało się szczytem karier, każdy inny zawód w Polsce pełnej przemian był "niczym" - Widok Boss'a nie rozstającego się z telefonem i przeładowanym od zadań kalendarzem był porządany - wszyscy chcieli być menagerami i prezesami. Okazało się, ze Ci ludzie nie mają na nic czasu, biegają z obłędem w oczach i kawą w papierowym kubku. Po kilku latach zostali wyrzuceni z korporacji inni odeszli sami jako "wypaleni zawodowo". Staliśmy się "robotami" mówiący tylko o biznesach - To jest już " pas a la mode"...
Jeśli ktoś nie był Menagerem - był nikim w towarzystwie. Polacy prześcigali się na stanowiskach, konkurowali pensją, samochodami w leasingu co 2 lata nowy itd... Pracowaliśmy nawet na wczasach...Rodak krzyczący przez telefon komórkowy na plaży w Tunezji lub Egipcie aby wszyscy słyszeli był normą, Pan Dyrektor jest na wakacjach i dyspozycje wydaje. Francuz na wakacje jedzie, aby odpocząć i to jest świętość !
Dorobiliśmy się wizerunku Polaka harującego, żeby wziąć jak największy kredyt, kupić jak największy samochód i dom bo sąsiad ze wsi już kupił Penthouse w Warszawie. - Nie jestem złośliwa - udzielałam kredytów takim ludziom - piszę to z obserwacji życia. Nie ma nic złego w ambicji - jeśli ona nie zabija.
Kryzys trochę przewartościował to podejście. Okazuje się, że nie ma dożywotniej gwarancji etatu, że korporacyjny pracodawca wcale nie musi docenić wieloletniego poświęcenia, że jako Menagerem możesz już nie być potrzebny i nie ma szans na inną pracę. - A kredyt trzeba spłacać - Bank niczego nie da w prezencie - Windykator puka do drzwi ! - Relacje międzyludzkie, które zaniedbaliśmy, rozpadają się, a te powierzchowne były dobre na czas, kiedy byliśmy na fali z pełnym portfelem. Kredyt do spłaty, rodzina się rozpadła, pracując jako kierowca lub magazynier - lub "bezrobotny" szału wśród "przyjaciół" nie zrobisz ...
Zaczynamy się więc zastanawiać, co robić dalej, co jest dla nas naprawdę ważne, czego chcemy od życia ???
Pomijając tą realną wizję kryzysu .... - Jeśli jesteśmy znużeni własnym życiem i pragniemy coś zmienić sięgamy po poradniki - kobiety po francuskie....
Więc poddając się iluzji dobrego życia we Francji tam też jest kryzys i problem z imigrantami, nie zapominajmy, że mamy czasy globalizacji, a więc francuska prowincja to nie tylko rodzinne farmy z kilkusetletnią historią. To nie tylko życie w Prowansji. To również sporo szpetnych zakładów przemysłowych, to również przedmieścia francuskich miast bardzo niebezpieczne brzydkie i brudne . Warto wspomnieć, że designerskie torebki francuskich domów mody, do niedawna wytwarzane w małych warsztatach, teraz szyte są w Chinach. Francuskie perfumy, zamiast pod okiem firmowych "nosów" na farmach kwiatowych w Grasse, powstają w nowojorskich laboratoriach. W restauracjach w centrum Paryża zdarza się serwować tradycyjną zupę cebulową na bazie mrożonek a specjał "croque monsieur" przygotowany jest z tostów pszennych o przedłużonym terminie ważności z serem z foli z supermarketu.
Więc należy zachować zdrowy rozsądek i przede wszystkim umiar. W mojej ocenie najważniejsze jest docenienie małych rzeczy w codzienności. Tak samo polskie tradycyjne specjały są smaczne jak i francuskie. Myślę, że kryzys jest trochę potrzebny, przewartościowaliśmy nasze pragnienia, ludzie zwalniają tempo życia....przestaliśmy się my Polacy ścigać na lepszy samochód, większe mieszkanie....
Udanej lektury życzę i wielu pozytywnych wrażeń dla siebie.
p.s. W każdej z nas może być odrobina Francuzki. A z życia wzięte z mojego doświadczenia osobistego - pomijając mityczną Francuzkę z poradników... Przez około 12 lat pracowałam we francuskich firmach, z Francuzami i Francuzkami - wyjeżdżałam często do Paryża.
Tak ,więc Polki są piękniejsze i bardzie stylowe niż Francuzki. Mężczyźni Francuscy są zafascynowani pięknymi Polkami, więc tylko trochę retuszu, umiar we wszystkim i ruszajcie na PODBÓJ ŚWIATA.... !!!!
Kocham Francję i Paryż jak szaleniec i Polskę też kocham choć na nią biadolę.
Całuję Aga.
Aucun commentaire:
Enregistrer un commentaire
Remarque : Seul un membre de ce blog est autorisé à enregistrer un commentaire.